Bloga otwieram przepisem na moją ulubioną zupę grzybową.
Grzyby oczywiście zbieramy w lesie (a nie kupujemy suszone w supermarkecie - tak nie robią faceci), pamiętając o korzystaniu z ulubionego noża i zostawianiu w ziemi grzybni. Przecież za rok też będziemy chcieli coś zebrać i ususzyć.
- garść (albo lepiej dwie) suszonych grzybów - podgrzybków lub borowików
- mięso na bulion (na przykład 2 podudzia z kurczaka + kości wołowe)
- 2 średnie marchwie lub 1 duża
- 1 pietruszka
- 1 średnia cebula
- kawałek selera
- kawałek pora
- 2 listki laurowe
- 5 ziaren ziela angielskiego
- sól i pieprz
- śmietana 18% (do zup i sosów)
- odrobina masła
Nadobowiązkowe składniki:
- piwo
Grzyby moczymy kilkanaście minut i płuczemy. Gotujemy na wolnym ogniu 30-40 minut (aż zmiękną). Następnie odcedzamy, bierzemy nasz ulubiony, niewyobrażalnie ostry (prawda?) nóż kuchenny i kroimy na mniejsze kawałki. Bulion zostawiamy.
Do większego garnka wrzucamy mięso (w męskiej kuchni nie korzystamy z kostek rosołowych), w czasie do zagotowania zbieramy powstające szumy (pianę i inne farfocle). Kiedy woda się zagotuje dodajemy seler, pora, pokrojoną drobno marchewkę i pietruszkę oraz wrzucamy liście laurowe i ziele angielskie. Cebulę kroimy w drobną kostkę i szklimy na maśle na patelni (delikatnie, starając się nie przypalić). Następnie dorzucamy ją do gara. Wlewamy też bulion powstały po gotowaniu grzybów. No i oczywiście dodajemy grzyby.
Teraz możemy otworzyć i wypić nasze ulubione piwo. W tym czasie zupa niech się gotuje (na wolnym ogniu i pod przykryciem). Jak już zaspokoimy pragnienie, możemy zakończyć gotowanie. Do zupy dodajemy śmietanę w ilości nam odpowiadającej. Doprawiamy solą i pieprzem. Najlepiej podawać z makaronem. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz